"No Future! Historia krakowskiej FMW" - "Lenin go home!" (tekst otwierający książkę)

Z oświadczenia Małgorzaty Niezabitowskiej, rzeczniczki rządu: "Jak się dowiadujemy, w Nowej Hucie podpalony został pomnik Lenina. Jest to akt wandalizmu. Co więcej, w obecnej chwili, w przeddzień podróży premiera Tadeusza Mazowieckiego do Moskwy, akt taki ma znamiona prowokacji politycznej i zasługuje na potępienie".
Aleksander Hall dziś obraca wszystko w żart: "Powinienem zrelacjonować zabawny incydent związany z tą sprawą. W przeddzień rozpoczęcia wizyty premiera Mazowieckiego w Związku Radzieckim, w Nowej Hucie zapowiedziano manifestację organizowaną przez radykalne organizacje w celu zburzenia pomnika Lenina. Nietrudno było sobie wyobrazić, jak wydarzenie to mogło wpłynąć na klimat wizyty pierwszego niekomunistycznego premiera Polski w ZSRR. Mazowiecki zaaprobował nasze (najbliższych doradców) rady, aby milicja nie dopuściła tłumu pod pomnik. Tego dnia odbywało się posiedzenie rządu. Czesław Kiszczak poprosił premiera Mazowieckiego, aby zwolnił go z obecności na posiedzeniu, gdyż chce osobiście kontrolować rozwój sytuacji w Nowej Hucie ze swej siedziby przy ul. Rakowieckiej. Tak też się stało. Premier Mazowiecki polecił mi, abym co pewien czas telefonował do Kiszczaka po bieżące informacje. Podczas jednej z takich rozmów z Kiszczakiem ten zwrócił się do mnie słowami „panie generale” (zapewne nieco wcześniej rozmawiał z komendantem WUSW w Krakowie w randze generała [Jerzym Grubą]). W duchu uśmiechnąłem się. Oto paradoks historii. Ja, jeszcze niedawno ukrywający się opozycjonista, ścigany przez służby generała Kiszczaka, nie tylko zasiadam z nim w jednym rządzie, ale zostałem przez niego awansowany do rangi generała! Na całe szczęście tego wieczoru w Nowej Hucie nikt nie ucierpiał. Pomnik Lenina ocalał. Następnego dnia mogliśmy wyruszyć do Moskwy w niezłych humorach, a w grudniu zapadła decyzja o demontażu pomnika wodza bolszewickiej rewolucji".

Paradoks? Owszem. Pierwszy niekomunistyczny premier Polski” oraz „niedawno ukrywający się opozycjonista broniący przez kilka tygodni pomnika Lenina – symbolu sowieckiego panowania nad Polską – to niewątpliwie paradoks. Determinacja ekipy Mazowieckiego była w tej sprawie tak duża, że przed kolejnymi terminami happeningów premier wydał milicji i ZOMO polecenia użycia siły przeciwko demonstrującym. Na usunięcie pomnika zdecydował się dopiero po trzecim kolejnym happeningu, kilka dni przed 13 grudnia, gdy stało się jasne, że demonstranci nie ustąpią, a dojdzie tylko do eskalacji wystąpień przeciwko Jaruzelskiemu i PZPR, przed czym sowiecki premier przestrzegał polskiego premiera w czasie listopadowej rozmowy w Moskwie.


Czytaj całość