Książka „No Future” aż skrzy się od wielu interesujących wątków i nieprawdopodobnych – z dzisiejszej perspektywy – historii. Dzięki temu, pomimo znaczącej objętości książki, czyta się ja z przyjemnością, niemal jak powieść. Chciałbym zwrócić uwagę na kilka spośród tych fragmentów, które zwróciły moją szczególną uwagę.

Do najlepszych części dzieła Gawlikowskiego i Lewandowskiego należy rozdział poświęcony manifestacjom w czasie których żądano usunięcia pomnika Lenina z Nowej Huty. Udział FMW w tych wydarzeniach okazał się kluczowy. Ich opis jest niezwykle istotny, gdyż świetnie pokazuje w jaki sposób rozeszły się drogi młodzieżowej opozycji i liderów „Solidarności”. Prawdopodobnie gdyby nie presja środowisk określanych mianem „radykalnej opozycji” pomnik Lenina o wiele dłużej straszyłby Nową Hutę swoim istnieniem. Równie ciekawe są fragmenty książki dotyczące funkcjonowania prasy federacyjnej oraz sporów dotyczących „okrągłego stołu”, gdyż w pełni pokazują one ideowość młodych ludzi, którzy zaangażowali się w działalność FMW.

Innym istotnym wątkiem na jaki należy zwrócić uwagę są stosunki na linii FMW- „Solidarność”. Członkowie Federacji chcieli być i w istocie byli wsparciem dla „dorosłej opozycji”, której działacze traktowali jednak zaangażowanie Federatów w sposób niemal całkowicie instrumentalny. Wbrew idealistycznym wizjom historyków, takich jak Ewa Zając, historia małopolskiej „Solidarności” nie składa się z samych jasnych kart. Wiele mówi o tym nie tylko sposób traktowania FMW przez najważniejszych w Małopolsce działaczy „S”, ale również opisane na kartach książki nieprawidłowości finansowe, walki frakcyjne, oraz współpraca agenturalna niektórych czołowych postaci małopolskiej „S”. Autorzy „No Future” nie boją się o tym pisać i wyjaśniać niezwykle kontrowersyjnych, a nawet skandalicznych wątków. Możemy do nich z pewnością zaliczyć sprawę zbudowania ośrodka wypoczynkowego dla działaczy „S” na Orawie, kwestii nie rozliczenia finansów MKS Nowa Huta, czy współpracy agenturalnej Józefa Lupy (członka Zarządu Regionu Małopolskiej „S”).

Książka Gawlikowskiego i Lewandowskiego jest dla naszej historiografii ważna, gdyż uzupełnia istotną lukę badawczą. Współzałożyciel krakowskiej FMW Robert Kubicz trafnie zwraca uwagę w słowie wstępnym, że Federacja właściwie nie występuje w dotychczasowej historiografii. Pozostaje zatem mieć nadzieję, że „No Future” zainspiruje badaczy z innych krajowych ośrodków do przedstawienia działalności FMW w innych regionach kraju.

Pomimo iż, jak wspominałem już wcześniej, „No Future” nie ma charakteru klasycznej monografii naukowej, to zawiera tak wiele nowych istotnych informacji na temat działalności opozycyjnej w Krakowie, że nie waham się powiedzieć, że z pewnością należy ona do najlepszych opracowań poświęconych tej tematyce. Świadczy o tym bogactwo źródeł z których skorzystali autorzy i ich krytyczna analiza, umiejętność przedstawienia przekonywujących wniosków oraz poruszanie problemów funkcjonowania opozycji nie podejmowanych przez innych autorów, a szczególnie powołanych do tego zadania historyków pracujących w Instytucie Pamięci Narodowej.

Jak trafnie zauważył Sławomir Cenckiewicz autorzy nie należą do „lakierników” historii, co bardzo wyraźnie widać na kartach „No Future”. Wbrew przyjętemu przez wielu krakowskich badaczy sposobowi pisania o małopolskiej „Solidarności” pokazują oni nie tylko jasne strony działalności solidarnościowych działaczy. Nie boją się pisać o niewyjaśnionych do dzisiaj nieprawidłowościach finansowych, współpracy agenturalnej liderów „S” w Krakowie. Czynią to oni w oparciu nie tylko o materiały archiwalne, ale również o rozmowy ze świadkami wydarzeń, a nawet z samymi tajnymi współpracownikami.

Dla mnie „No Future” ma również znaczenie osobiste, bowiem od urodzenia jestem związany z Nową Hutą. Przedstawienie wydarzeń z historii mojej dzielnicy – walki idealistycznej młodzieży z systemem komunistycznym toczonej na ulicach i osiedlach, które świetnie znam – jest dla mnie szczególnie istotne.

Dzieło Macieja Gawlikowskiego i Mirosława Lewandowskiego ma bardzo wiele atutów. Jeśli miałbym na siłę szukać jakiś mankamentów, to wskazałbym na objętość książki. Liczy ona w sumie ponad tysiąc stron, przez co dla osób nieinteresujących się historią może się ona okazać rzeczą nie do przebrnięcia. Tym niemniej nie wpływa to jednak na moją generalną ocenę, która jest bardzo pozytywna. Jeśli miałbym polecać komuś dzieło najlepiej oddające klimat lat osiemdziesiątych w PRL, to wskazałbym właśnie na „No Future”.

Czytaj całość na portalu Histmag.org