Katarzyna Kubisiowska: FMW przyszła do mnie sama. Miałam to szczęście, że wyrosłam w rodzinie opozycyjnej [...]. Dla mnie było oczywiste, że należy czytać książki z drugiego obiegu, rozrzucać ulotki... W pewnym momencie pojawił się Robert Kubicz, który powiedział mi, że jest coś takiego, jak Fedederacja Młodzieży Walczącej [...]. Ucieszyłam się i zaczęłam działać. To było takie bardzo naturalne i mało spektakularne [...].

Co to oznaczało działać? To czytanie książek z drugiego obiegu i stworzenie siatki kolportażu, wydawanie gazetek [...]. Braliśmy także udział w demonstracjach, ale ja robiłam to niechętnie [...]. Uważałam że to nie jest moje miejsce [...]. Bałam się, że mnie spałują, albo że mnie wsadzą do nyski (co raz zrobili), albo, że mnie pobiją (co też raz zrobili), albo, że będę miała problemy w szkole. Tego się bałam [...].

Michał Olszewski (Radio Kraków): Co wydaje ci się z tamtego okresu najistotniejsze z dzisiejszego punktu widzenia?

Kubisiowska: Że byłam młoda, że żyłam intensywnie i że poznałam w Federacji niektórych fajnych ludzi [...]. Przez trzy lata działałam bardzo intensywnie, chociaż chodziłam do dobrego krakowskiego liceum. W klasie maturalnej wycofałam się z Federacji, bo musiałam nadrobić zaległości.

Olszewski: Jaki był twój stosunek do akcji bezpośrednich? Jak odnajdywałaś się w FMW, która zawsze miała "gębę" młodocianych chuliganów? Pamiętam taką rozmowę z którymś z krakowskich opozycjonistów, który opowiadał, że w 1989 roku FMW zaczęła być postrzegana w Krakowie jako zagrożenie!

Kubusiowska: [...] Pamiętam niektórych ludzi z Federacji, którzy cały czas chcieli walczyć i w 1989 roku mieli dalej kamienie w rękach, tylko nie wiedzieli, w którą stronę rzucić. Ich późniejsze losy były rozmaite. Jeden z naszych kolegów - Adam Bednarczyk - kiedyś bardzo mi bliski człowiek, pojechał na Bałkany, żeby walczyć pod hasłem „Za waszą i naszą wolność!”. Nie oceniam tego w tej chwili i nie wartościuję, ale po prostu niektórzy ludzie musieli coś zrobić z tą energią, która nagle nie miała gdzie znaleźć swojego ujścia. Dostali coś takiego, jak nieszczęsny dar wolności, który bardzo trudno było im wykorzystać [...].

Za komuny było o tyle prościej, że był bardzo klarowny podział: ten dobry to był nie-komunista i ten niedobry to był komunista. Łatwiej było się poruszać w takim świecie. A 1989 rok otworzył mnóstwo niuansów. Wolność jest dużo bardziej wymagającą sytuacją niż sytuacja zniewolenia [...].

Widzę pewną paralelę między "S" a Federacją - zarówno ci starsi jak i ci młodsi nie potrafili sobie poradzić z tym nieszczęsnym darem wolności [...].

Olszewski: Emocje opadły, czy kłócisz się ze swoimi przyjaciółmi z Federacji do dzisiaj?

Kubisiowska: Myślę, że bardzo wkurzam niektórych tym, że staram się nie rozmawiać o polityce. Mam określone poglądy, ale to jest moja prywatna sprawa [...].

Olszewski: Czy ta książka nie jest brakującym elementem opowieści o pokoleniu, które nie odnalazło sie po 1989 roku? Mam wrażenie, że to nie tylko historia FMW, ale historia pokolenia, które politycznie się nie odnalazło...

Maciej Gawlikowski: Większość tych ludzi, w tym czasie bardzo aktywnych, poczuła się w 1989 roku oszukanych i oddaliła się od polityki. Te frustracje są do dziś [...].

Olszewski: Myślałem się, że to bierze się z czegoś innego. Skończyła się rewolucja i wielu młodych ludzi, którzy stali na barykadzie, nie wiedziało, co ma ze sobą robić. Adrenalina buzowała tak mocno, że praca w biurze w charakterze szeregowego pracownika była mało nęcąca...

Gawlikowski: Ale ta rewolucja się nie kończyła! W momencie, kiedy rozpadała się FMW i doszło do porozumienia ugodowej części "S" z komunistami, do utworzenia wspólnego rządu, stacjonowały w Polsce wojska sowieckie, bezpieka sprzątała po sobie ślady zbrodni, komuniści zagarniali majątek państwowy... Wtedy nie było po rewolucji! To była zatrzymana rewolucja, to było to, co prof. Antoni Dudek nazywa "reglamentowaną rewolucją". U wielu ludzi pojawił się naturalny zawód, bo oni uważali, że to należało dokończyć. I z tego, co dziś wiemy (gdy mamy dostęp do archiwów), to tę rewolucję można było dokończyć. Warunki zewnętrzne temu sprzyjały. Nie było w ogóle mowy ani o jakiejś interwencji sowieckiej, ani o możliwości siłowego rozwiązania ze strony komunistów. Historia przyznała rację tym młodym ludziom, którzy chcieli rewolucję dokończyć.

Olszewski: Katarzyno, obudziłaś się po wyborach w wolnym kraju, czy żyłaś z piętnem niedokończonej rewolucji?

Kubisiowska: To bardzo trudne pytanie! Nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek się zwiążę z polityką. Jako dziennikarz, staram się nigdy nie pisać o polityce i to jest mój świadomy wybór. Ale jako dziennikarka uważam, że wykonuję dziś pracę, w której duch Federacji jakoś przebija, czyli mówię głosem słabszych.

Uważam, że dopiero teraz, jako 43-letnia kobieta, zaczynam rozumieć o co chodzi: to jest mój kraj, jestem wdzięczna Bogu, że mogę tutaj żyć, że dostałam w darze język polski, który jest moją wielką miłością, i choć czasami jest tu ciężko, nie wyobrażam sobie życia gdzie indziej.

Olszewski: Jak potoczyło się życie twojego pokolenia? Czy uważasz, że ono nie wykorzystało swojej szansy? Nie mówię tylko o szansie politycznej, ale o takiej szansie życiowej. Bo można się obrażać na to, co stało się w Polsce po 1989, ale trudno uniknąć wrażenia, że otwarły się w kraju pewne możliwości, które wiele osób wykorzystało. Jak to wyglądało w przypadku waszych przyjaciół?

Kubisiowska: Nikomu nie życzę zajmowania się polityką. To jest tak niebezpieczny zawód, wysoce ryzykowny i wystawiający kondycję psychiczną i człowieczeństwo na tak gigantyczną próbę, że nie warto się temu poświęcać. Natomiast jeżeli chodzi o ekonomię, to wiadomo, że część naszych kolegów jest przedsiębiorcami, dziennikarzami... Wykonuja różne zajęcia, jak w każdej grupie społecznej.

Dzielą nas poglądy polityczne. A co nas łączy? Na pewne osoby z tamtego czasu, mogę liczyć do dziś. Nadrzędną wartością, która pozwala mi się identyfikować z Federacją jest lojalność wobec ludzi.

„Koło kultury” - audycja Michał Olszewskiego w „Radiu Kraków” z listopada 2014 roku. Całość do odsłuchania pod podanym linkiem.