"No Future!" to nie tylko sentymentalna podróż do czasów młodości. Dla mnie, jako historyka, to przede wszystkim opowieść prawdziwa, nienapisana przez „lakierników” historii, jakich nam dzisiaj nie brakuje przy okazji opisywania herosów z podziemia, którzy dysponowali taką siłą i pomyślunkiem, że zaczęli nawet operacyjnie penetrować i inwigilować bezpiekę. Zresztą za to rzetelne historyczne zacięcie cenię najbardziej Macieja Gawlikowskiego i Mirosława Lewandowskiego. Już w "Gazie na ulicach" pokazali oni, że nie tylko nie lakierują przeszłości, ale również nie boją się konfrontować pamięci świadków z archiwaliami, które potrafią prawidłowo analizować i odczytywać. Nie boją się też przeszłości i informacji ukrytych w esbeckich archiwach, stąd też niczym układając puzzle rekonstruują konkretne wydarzenia podając personalia współpracowników SB. Ale może najważniejsze w ich postawie i pisarstwie jest to, że piszą swoje książki nie oglądając się na stypendia, granty i naukowe projekty tych, którzy powinni je przecież pisać – historyków Instytutu Pamięci Narodowej. 


Niestety, inne „zagłębia” FMW nie mają tyle szczęścia, co Kraków, więc długo nie powstaną tam jeszcze monografie Federacji. Cieszmy się więc z tego, co mamy, polecając wszystkim lekturę "No Future!"