[...] W 2012 r. ukazała się dwutomowa książka „Gaz na ulicach" autorstwa Macieja Gawlikowskiego i Mirosława Lewandowskiego. Rzecz traktuje o historii krakowskiej Konfederacji Polski Niepodległej od zimy 1981 r. do jesieni 1982 r. W bieżącym roku światło dzienne ujrzały: beletryzowana opowieść o Solidarności Walczącej, czyli „Twierdza" Igora Jankego, i książka Apolinarego Bacy „Kamieniem w komunę", poświęcona Federacji Młodzieży Walczącej i Niezależnemu Zrzeszeniu Studentów. I wreszcie głos zabrali ponownie Gawlikowski i Lewandowski, publikując blisko tysiącstronicową monografię „No Future! Historia krakowskiej FMW", pierwszą poświęconą tej organizacji opozycyjnej. To praca bardzo szczegółowa i choć skupia się na działalności federatów w stolicy Małopolski w latach 1985–1990, wiele mówi o realiach i klimacie tamtej epoki.

Tytuł książki nawiązuje do songu „God Save the Queen" z repertuaru Sex Pistols, zdobnego frazami: „No future for me / No future for you". Autorzy monografii stwierdzają, iż słowa te były wariacją na temat epikurejskiego „Carpe diem!", tyle że miały o wiele bardziej nihilistyczny wydźwięk. Antyprzyszłościowe zawołanie, wtedy hasło rozpoznawcze antysystemowców wszystkich krajów, stało się „najbardziej rozpoznawalną frazą kojarzoną z punkiem, subkulturą, która w Polsce odcisnęła duże piętno na mentalności wielkomiejskiej młodzieży. Tak było też w Krakowie, a zwłaszcza w robotniczej Nowej Hucie. To właśnie ta młodzież, która w połowie lat 80. pojawiła się na scenie politycznej pod szyldem Federacji Młodzieży Walczącej. Teksty punkowych piosenek, a nie cytaty z Józefa Piłsudskiego czy przywódców »Solidarności«, były dla wielu z nich inspiracją do walki i substytutem ideologii".

[...] Zarówno pierwszy, jak i drugi tom „No future!..." zdobi wizerunek towarzysza Lenina. Najpierw: wódz rewolucji z pomnika w Nowej Hucie w otoczeniu protestującej młodzieży, uwieczniony na zdjęciu Andrzeja Stawiarskiego z grudnia 1989 r. Na drugiej okładce: fragment plakatu rozpowszechnianego przez FMW, inspirowanego dobrze znaną pod koniec lat 80. grafiką przedstawiającą Lenina z irokezem stworzoną przez Dariusza Paczkowskiego.

Włodzimierz Iljicz – ucieleśnienie wszystkiego, przeciw czemu zwracało się ostatnie pokolenie opozycjonistów czasów PRL. Pomniki bolszewickiego przywódcy, twórcy radzieckiego imperializmu i kolektywistycznej, represyjnej (anty)utopii, instalowane w okołosowieckich koloniach były znakiem nowo-starej rosyjskiej dominacji nad Europą Wschodnią i Środkową. Wystarczy spojrzeć dziś na Ukrainę, by odświeżyć sobie pamięć w tej materii. Sprzeciw wobec „obecności Lenina" w Polsce końca lat 80. i gwałtowne protesty pod jego nowohuckim pomnikiem miały swoich bohaterów. A oni – swoich prześladowców. Dojmującą świadomość życia w policyjnym państwie dobrze oddaje cytowany w „No future!..." fragment utworu Dezertera: „A ja urodziłem się dwadzieścia lat po wojnie / Nie zaznałem tu pokoju / Ja urodziłem się dwadzieścia lat po wojnie / I nie ma radości / Nie ma pokoju / nie ma nadziei, nie ma wolności".

Nie bez powodu wiele miejsca w książce Gawlikowskiego i Lewandowskiego zajmują kwestie związane z działaniami Służby Bezpieczeństwa skierowanymi przeciw ludziom zaangażowanym w działalność FMW. Nie bez goryczy autorzy stwierdzają: „Są ofiary, są też ich kaci. Ze smutkiem obserwujemy, jak wielu funkcjonariuszy SB zwalczających FMW przeszło pozytywną weryfikację i po długiej pracy w UOP czy policji odeszło niedawno na emerytury. Wysokie oficerskie emerytury. Nieporównywalne z zarobkami, które dostaje dziś za ciężką pracę wielu bohaterów książki".

[...]

Odniesienia do starszych pokoleń, do „Solidarności", zarówno tej pierwszej, jak i tej (po)okrągłostołowej, w książce Gawlikowskiego i Lewandowskiego pojawiają się często. Rysuje się tu także kwestia pewnego konfliktu, może zadawnionego żalu. Robert Kubicz, współtwórca krakowskiej FMW, zwraca uwagę, że ludzie „Solidarności", na której rzecz jego organizacja przez długi czas działała, opisując historię drugiej połowy lat 80., zwykle nawet o niej nie wspominają.

To szerszy problem dotyczący tego, jak oficjalne narracje przyjęte po Okrągłym Stole i skrupulatnie podtrzymywane przez długi czas sformatowały pole zbiorowej pamięci. Stąd wciąż dość wybrakowane wspomnienia o opozycji lat 80., bardzo przecież różnorodnej, o niesamowitej eksplozji aktywizacji społecznej wśród pokolenia urodzonego w latach 60., właśnie pod koniec Polski Ludowej i u zarania III Rzeczypospolitej. Starsze roczniki, poczynając od „pokolenia czapki studenckiej i zimowych nausznic z tłumikiem", mocno usadowiły się na pozycjach depozytariuszy jedynie słusznej pamięci. Choć bynajmniej nie był to i wciąż nie jest jedynie spór pokoleniowy.

„No future!..." stanowi bardzo skrupulatny, wnikliwy dokument epoki. Obszernie oddaje chronologiczny porządek zdarzeń, uzupełniony o rozdziały ściśle tematyczne, poświęcone choćby południowo-wschodniemu, małopolskiemu regionowi FMW, szkole w oczach krakowskich federatów czy poszukiwaniu przez nich tożsamości. Przyglądamy się, jak rozstają się z punkiem i jak u schyłku PRL dopadają ich problemy dorosłych.

[...]

No future? Bez przyszłości? Ależ jakaś przyszłość – nieuchronny ciąg wydarzeń – nastąpiła. Czy była taka, jakiej chcieli federaci? To pytanie otwarte. Może świat, w którym żyjemy, to antyprzyszłość, niezbyt udany wariant potencjalnej „historii idealnej". Wielu z federatów odnalazło się w nowych realiach, choć inni nigdy się z nimi nie pogodzili. Robotnicza Nowa Huta rozstała się z Leninem i zmieniła w mocno zdezindustrializowane miasto, pełne sklepów z tanią odzieżą, aptek i filii bankowych. Krajobraz typowy dla III RP.

Przyszłość się stała. Możliwe, że podzieliła też samych federatów: zasilili pewnie wszystkie grupy społeczne rozwarstwionego państwa, wszystkie armie na frontach światopoglądowych i politycznych bojów, jakie współcześnie toczymy. Być może, tak jak wielu opozycjonistów ze starszych pokoleń, łączą ich dziś przede wszystkim wspomnienia. A jeśli i one całkiem wyblakły, to książka Gawlikowskiego i Lewandowskiego pozwoli do nich powrócić. Towarzyszę im w tym chętnie, bo ich antyprzyszłość jest i moją teraźniejszością.

Czytaj całość.